środa, 27 lutego 2013

2. Szału nie ma, staniki nie latają...

- Ej Andż? - przyciszyłam radio.
- Mmm?
- Jak się nazywa jeden z tych siatkarzy? Taki brunet, umięśniony...
- Kobieto, widziałaś ilu tam było umięśnionych brunetów?
- Noo... trochę było - przyznałam.
- Właśnie. Nie wiem, o którego ci chodzi.
- Zaczekaj - powiedziałam i rozpięłam pas. Po chwili zaczęłam się przedzierać na tylne siedzenie.
- Co ty wyrabiasz?!
- Po gazetę idę - wysapałam i w końcu udało mi się usiąść z tyłu.
- Leży tam za oparciem, pod tylną szybą.
- Okej - sięgnęłam po magazyn i przekartkowałam wszystkie strony w poszukiwaniu ciemnowłosego. Oczywiście musiałam go znaleźć dopiero na ostatniej stronie, no bo jakżeby inaczej...
Zadowolona wróciłam na swoje miejsce. Zaczekałam aż staniemy na czerwonym i otworzyłam czasopismo.
- O ten, tutaj - pokazałam palcem.
- Ach, ten? - oczy Angeliki zaświeciły się jak pięciozłotówki. - To Zbyszek Bartman. Bożyszcze wszystkich fanek i najseksowniejszy siatkarz pod słońcem. Jest po prostu cudowny... - podsumowała rozmarzonym głosem.
- Jakoś, moim zdaniem, szału nie ma, staniki nie latają - stwierdziłam, przyglądając się fotografii.
- Uwierz siostrzyczko, że latają... - w tym momencie zatrzymałyśmy się na skrzyżowaniu. - To do pół do, młoda. Tylko się nie spóźnij, bo jak tak, to cię...
- Spokojnie będę na czas - zapewniłam i wysiadając, zatrzasnęłam drzwiczki.
Już z daleka zobaczyłam machającą do mnie z entuzjazmem Kaśkę. Jej oczojebną kurtkę można było dostrzec z kilometra.
Podeszłam do niej.
- I jak tam u siatkarzy, co?
- Błagam cię... Nudy. Sami idioci.
- Ja tam bym się z chęcią z tobą zamieniła.
- Uwierz mi, że ja też bardzo chętnie...
Weszłyśmy do środka, rozebrałyśmy się i podeszłyśmy pod klasę. Pierwszy mieliśmy angol, więc spoko. Wszystkie głowy zatopione były w podręcznikach, a ja z tryumfem na twarzy usiadłam obok chłopaków.
- Umiesz to? - zapytał Tomek, patrząc na telefon, który dzierżyłam w dłoni.
- Proszę cię, ja to umiem już od ładnych kilku lat.
- Koksiara - podsumował i znowu przeniósł wzrok na książkę. - Dostanę pałę jak nic - jęknął.
- Jedna pała w tę, czy w tę różnicy nie robi - zaśmiałam się.
- Dzięki, że we mnie wierzysz - prychnął. - Zapomniałem nawet ściągi zrobić - westchnął.
Pokręciłam głową i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Rozległ się jęk rozpaczy praktycznie całej klasy.
Drugi był w-f. Nienawidziłam ćwiczyć, ale to już mówiłam. Na szczęście moja mama była wyrozumiała pod tym względem i napisała mi zwolnienie lekarskie na całe dwa miesiące. Zadowolona rozłożyłam się na materacach i przyglądałam się wysiłkowi dziewczyn. Pod koniec lekcji podeszła do mnie nauczycielka.
- Julia jest sprawa i chcę cię tylko uprzedzić.
- Słucham?
- Nie ćwiczysz już ponad miesiąc, dziecko, i masz jeszcze wiele do zaliczenia, więc chcę ci tylko powiedzieć, że jak tylko wrócisz do zajęć masz wszystko pozaliczać. Między innymi zwis, przewrót, skok przez skrzynię, bieg na 600 i na 60, elementy siatkówki.
- Siatkówki?! - Nie tylko nie to.
- Tak, siatkówki i lepiej się do tego przyłóż, bo nie zaliczysz w-fu. To tyle, możesz już iść.
- Dobrze, dziękuję - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i skierowałam się w stronę szatni dziewczyn. - Kto w ogóle wymyślił coś tak głupiego jak sport? - opadłam na ławkę obok przebierającej się Kaśki.
- Dasz radę - poklepała mnie po plecach.
- Tak, na pewno - powiedziałam ironicznie. - Szczególnie z tą siatkówką. Przecież ja prawie nigdy w nią nie grałam! No może raz, dwa ewentualnie trzy w podstawówce.
- Było sobie ciągle czegoś nie łamać na tej desce.
- Tylko dwa razy złamałam...
- No, ale ciągle miałaś coś skręcone, zbite czy wybite, a po za tym trochę wiary w siebie.
- Łatwo ci mówić - westchnęłam.

Jeszcze tylko dziesięć minut do końca fakultetów i można było wracać do domu. Tylko, że ja musiałam do wieczora siedzieć na treningu siatkarzy i zapewne znowu znosić napalonego bruneta. Czekaj, jak mu tam było? Zdzisław? Zenek? Zbyszek? Wiem tylko, że jego nazwisko przypomniało nazwę jakiegoś superbohatera. Hmm... jak to leciało... Bartman chyba... no mówiłam, że jak batman.
Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, zebrałam wszystkie rzeczy i wyszłam przed budynek. Angeliki jeszcze nie było. Usiadłam więc na ławce i czekałam. Siostra zjawiła się po dziesięciu minutach. Od razu wskoczyłam do samochodu, bo zaczynałam już marznąć.
- Zapomniałam aparatu i musiałam się wrócić - wytłumaczyła.
- Spoko. Jesteśmy kwita - uśmiechnęłam się.
Angela wcisnęła gaz i wyjechaliśmy na zatłoczone, rzeszowskie uliczki.
- To jak się ten siatkarz nazywał? - zapytałam znowu. - Bartman co? Zdzisiek?
Angelika walnęła się w czoło. - Zbyszek, młoda, Zbyszek.
- No tak!
- A co się tak dopytujesz? Wpadł ci w oko? No nie dziwię się, ale młoda za wysokie progi. Poza tym jest od ciebie o 5 lat starszy.
- On? Mi? W oko? hahaha - zaczęłam się śmiać. - Po prostu chcę wiedzieć z kim mam do czynienia.
- To powinnaś wszystkich poznać, a nie jednego.
- Nie mam zamiaru tam pozostać dłużej niż do wtorku. Jedno nazwisko mi wystarczy.
- Jak se chcesz - wzruszyła ramionami.
W końcu dojechałyśmy na miejsce i wysiadłyśmy z samochodu.
- Nie za krótka ta spódniczka? - zapytałam, widząc jak się moja siostra ubrała.
- Spieprzaj - syknęła, poprawiając koszulę.
- Tylko uważaj, żeby cię tam jakiś nie przeleciał! - zaśmiałam się.
- Zamknij się gówniaro - warknęła i odwróciła się, aby wejść do środka.
- Pamiętaj tylko o zabezpieczeniach, bo na razie do ciotkowania mi się nie spieszy! - krzyknęłam za nią.
- Ciotkowania? Chyba nie ma takiego słowa - odwróciłam się i zobaczyłam za sobą dwóch facetów. Jeden był strasznie wysoki, a drugi o wiele od niego niższy, ale i tak mnie przerastał.
- Już jest - prychnęłam.
- Krzysiek jestem - wyciągnął do mnie rękę, uścisnęłam ją. - A to Piotrek - wskazał na kolegę. - No, ale pewnie to już wiesz - uśmiechnął się.
- Zdziwiłbyś się - prychnęłam. - Julia jestem.
- Nie dziwię się. Nie każdego musi jarać siatkówka. - Coś czułam, że polubię tego mniejszego.
- W końcu ktoś wyrozumiały - uśmiechnęłam się. - Ale ty nie jesteś taki wielki jak on, jak wszyscy.
Zaśmiał się.
- Ty na prawdę mało wiesz o tym sporcie.
- No, trochę - przyznałam.
- Gram na pozycji libero - wytłumaczył.
- Libero? Zresztą nie ważne, siostra mi wytłumaczy.
- A to ty jesteś młodszą siostrą tej dziewczyny z gazety?
- Angeliki. Tak , to ja.
- Mogłem się domyślić, podobne jesteście, tylko ty jakaś niższa.
- Nie jesteśmy podobne.
- Jesteście, jesteście - uśmiechnął się.
- Jak uważasz - wzruszyłam ramionami.
- Może już wejdziemy? - pierwszy raz, od początku rozmowy, odezwał się blondyn.
- To on gada? - zaśmiałam się.
- Przy dziewczynach staje się nieśmiały - szepnął Krzysiek. - Szczególnie ładnych.
- Słyszałem, Igła - Piotrek zdzielił libero po głowie.
- No co? Taka prawda.
Weszliśmy do środka. Ochroniarz widocznie mnie zapamiętał, bo przepuścił mnie bez identyfikatora. Krzysiek był bardzo pozytywną osobą. Nie myślałam, że zdołam zapałać sympatią do jakiegokolwiek siatkarza. Po chwili jednak mój uśmiech przekształcił się w grymas, bo zza rogu wyłonił się Bartman. Uśmiechnął się od razu w swój irytujący sposób i wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć - powiedział, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.
Moja ręka jednak pozostała w bezruchu.
- No co? Nie przywitasz się? Nie ładnie - pokręcił głową.
Wyciągnęłam dłoń  to był mój błąd, bo kiedy tylko ją uścisnął, przyciągnął mnie do siebie na odległość pięciu centymetrów.
- Miło cię znowu widzieć - szepnął mi do ucha.
- Mi dokładnie na odwrót - warknęłam i odepchnęłam go od siebie, co było nie lada problemem. - Ja już pójdę na salę - oznajmiłam.
- Lepiej na niego uważaj - Igła wskazał głową na Zbyszka. - Wiem co mówię.
Bartman uśmiechnął się drwiąco. Skinęłam głową i odeszłam w swoją stronę.
Kiedy tylko przekroczyłam próg dobiegły mnie donośne krzyki. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam trenera i rudego chłopca, przekrzykujących siebie nawzajem.
- Nie jestem już małym dzieckiem i sam będę decydował co będę robił, a ty nie masz nic do gadania! - wrzeszczał Sebo.
- Ja wiem co dla ciebie najlepsze! Jesteś tylko pyskatym gówniarzem!
Chłopak popatrzył przez chwilę na ojca, po czym rzucił w niego trzymaną przez siebie piłką.
- Odchodzę - oznajmił. - Odchodzę, rozumiesz? A ty nie masz nic do gadania! - wysyczał i skierował się w stronę wyjścia.
- Nie masz prawa. Wracaj tu!
Chłopak jednak bez słowa opuścił pomieszczenie, donośnie trzaskając drzwiami.
Stałam przez chwilę w osłupieniu, nie bardzo rozumiejąc co się tutaj wyrabia. W końcu jednak ruszyłam się
z miejsca, podeszłam do Angeliki i usiadłam obok niej.
- Młody się ostro wkurwił - odezwała się, nakładając aparat na szyję. - To może być niezły artykuł.
- To będzie podłe jeżeli o tym napiszesz - oznajmiłam i tym momencie siatkarze rozpoczęli trening.
- Taka praca - rzuciła i zerwała się z miejsce, aby pocykać zdjęcia.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i z lekkim rozbawieniem przyglądałam się, jak trener jednocześnie nadzoruje chłopaków, podaje im piłki i podpisuje butelki. A gdzie reszta sztabu? Jeszcze wczoraj było tu kilka osób. W końcu jednak zlitowałam się nad nim, podniosłam się i podeszłam do niego.
- Może pomóc? - zapytałam.
- Mogłabyś?
Skinęłam głową, a mężczyzna odetchnął z ulgą.
- Dzięki. Butelki już podpisane więc możesz zająć się podawaniem piłek.
Przytaknęłam i przysiadłam na ławce. Wkrótce jednak z tego zrezygnowałam, bo musiałam się co chwilę zrywać, więc pozostałam w pozycji stojącej. Po chwili jednak trener zarządził rozgrywkę, więc trochę odsapnęłam a piłkę podawałam tylko co jakiś czas. Kowal w pewnym momencie usiadł obok mnie.
- Chciałabyś tę pracę? - wypalił od razu.
Spojrzałam na niego, jak na kogoś niezbyt normalnego.
- Proszę?
- No czy chcesz dostać tę pracę? Przydałby mi się ktoś taki jak ty.
- No nie wiem. Mam szkołę. Nie mogę wcześniej przychodzić.
- Ale to nie ma żadnego problemu. Rano mamy zawsze siłownie, a potem trening bez piłek. Dopiero potem bawimy się Mikasami. Ale jak chcesz to się jeszcze zastanów i daj mi odpowiedź jutro.
- Dobrze. Zastanowię się - oznajmiłam, wstałam i poszłam zapytać Angeli, co znaczy ''Mikasami''.

______________________________________________________________________________
Po pierwsze - Sovio weź się kurczaki, bo nie wyrobię. Masz wygrać ten następny mecz i kropka, no.
Pierwsze prześwity wiosny - nareszcie <3

Jak chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to zapraszam do zakładki na górze strony, ale i tak najlepiej to po prostu dodajcie mój blog do obserwowanych, bo nie zapewniam na 100 %, że informacja będzie się pojawiać dokładnie po dodaniu rozdziału.

Mam nadzieję, że rozdział jako tako mi wyszedł. Nie lubię początków, kiedy jeszcze, żadnej akcji nie ma... Zapraszam oczywiście do komentowania.

Enjoy!

9 komentarzy:

  1. hahahahahah to jest piękne ;D Zakochuję się w tym blogu. Szybko dodawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnie zdanie mnie powaliło :D
    SOVIA! SOVIA! SOVIA! Wygramy to!
    Tak ja też tylko wypatruję wiosny <3
    Rozdział - świetny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ahahahahahah, padłam przy ostatnim zdaniu, jesteś moją mistrzynią!
    czekam na rozwój akcji :D
    zapraszam do siebie http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com
    pozdrawiam ciepło
    In my head :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Banan na twarzy do końca wieczora :) Boskie. Czekam na kolejny rozdział, a tymnczasem u mnie już trzeci:

    http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham, kocham, kocham <3 Wygramy to Soviacy, wygramy!!! Mimo początków i braku akcji wcale nie jest nudno a wręcz przeciwnie - świetnie! Ten widok Kowala musiał być nieziemski :p Z niecierpliwością czekam na następny.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. boske opowiadania.NO i jest igła ;DPisz szybciutko.

    OdpowiedzUsuń
  7. znowu zaległości, wszędzie zaległości. obiecuję, nadrobię jak tylko znajdę chwilkę <3
    a teraz, jeśli mi wybaczysz, zapraszam na 9- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/ S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę sie doczekać następnych rozdziałów ^_^

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość od pierwszego przeczytania i tyle! :D Uwielbiam to opowiadanie bo: Julka, Resovia, Krzysiu :D I wszystko jasne.

    OdpowiedzUsuń