środa, 20 lutego 2013

1. To dopiero początek.

Obudził mnie drażniący odgłos budzika Sięgnęłam ręką po telefon i nacisnęłam przycisk wyłączający. Wtuliłam się w poduszkę i kontynuowałam przerwany sen.
- Dżul, wstawaj! - do pokoju wtargnęła Angela.
Brak reakcji z mojej strony.
- Podnoś te dupsko, bo się na wykłada spóźnię! Ciesz się, że w ogóle chce cię podwieźć - bezczelnie ściągnęła ze mnie kołdrę.
Przewróciłam się na drugi bok i zwinęłam w kłębek.
- Dobra sama tego chciałaś - wgramoliła, a raczej wskoczyła na moje łóżko, a po chwili poczułam jak z impetem mnie z niego zrzuca. Od razu zerwałam się na równe nogi.
- Powaliło cię? - wydarłam się, rozmasowując obolały bok. Angela uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła z pokoju, rzucając, że za 15 minut mam być gotowa. Fuknęłam i chwyciłam za ubrania, leżące na krześle. Udałam się do łazienki i po chwili wyszłam z niej prawie gotowa. Jeszcze tylko adidasy, lekka kurtka i czapka z prostym daszkiem i można wychodzić. Chwyciłam za plecak i razem z Angeliką opuściłyśmy mieszkanie.
Wsiadłyśmy do jej granatowego Opla i ruszyłyśmy w stronę mojego liceum. Ta sama trasa, ci sami ludzie, te same budynki, ten sam cel, ten sam przebieg całego dnia. Jak zwykle opuściłam samochód na skrzyżowaniu i podeszłam kilkadziesiąt metrów z buta. Jak zwykle stanęłam przed klasą dziesięć minut przez dzwonkiem. Jak zwykle przywitałam się z chłopakami, z którymi zawsze jeżdżę na desce, oraz z moją koleżanką Kaśką. Reszty dziewczyn po prostu nie trawiłam, a one również nie chciały mieć ze mną nic wspólnego, bo im zdaniem, to nienormalne mieć za znajomych samych chłopaków. Ale, co ja poradzę, że tylko z nimi potrafiłam się tak dobrze dogadać?
- Ej Żulia, idziesz dzisiaj z nami po szkole na deskę? Mówię ci, obczailiśmy takie zajebiste schody. Trzeba je wypróbować - powiedział Tomek, robiąc dla mnie miejsce koło siebie.
- Nie da rady - westchnęłam i usiadłam obok niego.
- A dlaczego to?
- Muszę iść z Angelą do pracy.
- Po jaką cholerę?
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam sączyć kawę, którą wcześniej zakupiłam w automacie.
- Panno Małecka. Ile razy mam powtarzać, że w szkole nie można nosić czapek i innych tego typów rzeczy! - odwróciłam głowę i ujrzałam nauczycielkę od matmy, która nienawidziła mnie z całego serca, zresztą ja jej tak samo.
- Mówiła Pani to dużo razy, a ja nadal nie mogę pojąć tak durnego zakazu - popatrzyłam na nią z krzywym uśmiechem.
- Ściągaj mi to z głowy, ale już - krzyknęła i zaczekała aż niechętnie wykonam jej polecenie. - Uparta dzieciarnia - mruknęła pod nosem i odeszła w swoją stronę.
W tym momencie rozległ się dzwonek na pierwszą lekcję. Weszliśmy do sali. Jak zawsze zajęłam przedostatnią ławkę pod oknem i postawiłam kubeczek z kawą na parapecie. Fizyka - najnudniejsza lekcja świata, ale przynajmniej facet nieogarnięty i niezwracający uwagi na uczniów. Otworzyłam ostatnią stronę zeszytu i zaczęłam bazgrać na marginesie, czekając na przypływ weny. Tak, pisałam teksty, a dokładniej piosenki. Sporo osób o tym wiedziało, ale jeszcze nikomu nie udało się dostać w swoje łapy mojego zeszytu i przeczytać choćby jeden wers. No z wyjątkiem mojego ojca, któremu, jeżeli uznałam, że utwór jest niezły, czasami pokazywałam tekst, a ten oceniał go i czasami komponowaliśmy do niego melodie. Potrafiliśmy spędzać na tym całe dnie, a w przypływie weny nawet noce. Nabazgrałam z trudem parę słów, ale zaraz je skreśliłam, bo wydały mi się całkowicie bez sensu. I tak do końca lekcji nic nie stworzyłam.
Czas ciągnął się niemiłosiernie i przez to byłam już wykończona, a tu jeszcze czekały mnie odwiedziny u siatkarzy. Masakra!
Po ostatnim dzwonku powoli zeszłam do szatni, pożegnałam się ze znajomymi i wyszłam na parking przed szkołą. Wypatrzyłam auto siostry i wsiadłam na miejsce pasażera.
- No nareszcie! Ile można na ciebie czekać?! - Angelika wydawała się mocno zdenerwowana.
- Wyluzuj siora - rzuciłam plecak na tylne siedzenie. - Mamy jeszcze pół godziny - pogłośniłam radio.
Angela prychnęła głośno i odpaliła samochód. Z każdą minutą na jej twarzy, pojawiał się coraz większy uśmiech.
- Co się tak szczerzysz, jak głupi do sera? - zapytałam.
- I tak tego nie zrozumiesz, siostrzyczko - pod chwili zatrzymaliśmy się przed halą ''Podpromie'' - Jak wyglądam? - zapytała, przeglądając się w lusterku.
- Jak zwykle - plastik - zaśmiałam się, a ta zgromiła mnie spojrzeniem. Pociągnęła jeszcze usta błyszczykiem i wyszłyśmy z samochodu. No plastik jak nic.
Weszłyśmy do środka, wcześniej okazując ochroniarzowi identyfikator. Nie powiem, całkiem przystojnemu ochroniarzowi  brunetowi, na oko po dwudziestce. Posłałam do niego słodki uśmiech, a ten odwdzięczył się tym samym.
Kiedy szłyśmy wąskim korytarzem, od razu uderzył mnie drażniący zapach potu zmieszany z zapachem męskich perfum. Fuj. I to ma być miejsce, do którego o wstęp bije się tyle fanów?
Angelika wydawała się wniebowzięta i z bananem na twarzy, weszła na halę, a ja potulnie podreptałam za nią. Zobaczył nas jakiś starszy facet i zaczął przywoływać nas do siebie ręką. Podeszłyśmy do niego.
- Gdzie chłopcy? - zapytała bez przywitania Angela i zaczęła się rozglądać dookoła.
- Mają jeszcze przerwą - oznajmił chrypliwym głosem mężczyzna. - Julia, tak? - zwrócił się do mnie. Skinęłam głową. - Dariusz Ruszczyk, szef twojej siostry - przedstawił się i uścisnęliśmy sobie dłonie. - Angeliko, chodź przedstawię cię trenerowi Kowalowi.
- A co ja mam robić? - zapytałam. - Stać tu jak kołek? Jak mnie tu przyprowadziłaś, to znajdź mi jakieś zajęcie - nakazałam.
- Możesz iść po chłopaków - odezwał się Ruszczyk. - Powiedz im, żeby za 10 minut przyszli.
Popatrzyłam na Angelikę, a ta uśmiechnęła się tylko i ruszyła za mężczyzną. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę, z której przyszłyśmy. No pięknie. Gdzie ja mam teraz iść? - pomyślałam, widząc przed sobą dwa korytarze. Zastanowiłam się przez chwilę i ustalając, który to jest ten jakim tutaj doszłyśmy, wybrałam ten drugi, ponieważ nie przypominałam sobie, żebym po drodze widziała jakąś szatnie. Szłam ciemnym korytarzem, wypatrując drzwi z jakimś napisem. W pewnym momencie za jednych z drzwi usłyszałam głośne rozmowy i parsknięcia śmiechem. To pewnie tu - pomyślałam i postanowiłam zapukać.
Wszystkie rozmowy ucichły. Usłyszałam głośne ''proszę'' i pociągnęłam za klamkę. Weszłam do pomieszczenia i od razu zobaczyłam przed sobą stado olbrzymów, wpatrujących się we mnie z zdziwieniem.
- Emm... tego - zająkałam się, wpatrując się w ich nagie, umięśnione torsy. Dżul, ogarnij się! Przełknęłam głośno ślinę. - Każą wam być na sali za kilka minut. Także tego... to wszystko co miałam wam przekazać - odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale ktoś zatrzasnął mi drzwi przed nosem, opierając się o nie ręką.
- Witaj piękna - podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą wysokiego bruneta, uśmiechającego się do mnie szelmowsko.
- Emm... hej?
- Nie uciekaj od nas tak szybko. Chyba nie powiesz, że nie chcesz nas poznać, co? - jego uśmiech mógł działać na jakieś hotki, czy tam moją siostrę, ale na pewno nie na mnie.
- Szczerze, to nie - wydukałam. - Mógłbyś mnie przepuścić? - zapytałam ze stoickim spokojem.
- Nie? Jak to nie? Mówisz, że nie chcesz bliżej poznać siatkarzy z Asseco Resovi? Chyba każda o tym marzy...
- To najwidoczniej, albo ze mną jest coś nie tak, albo wy macie jakieś przerośnięte ego. Obstawiałabym to drugie - uśmiechnęłam się drwiąco. - Tam na sali znajdziecie psychiczną fankę, moją siostrę.
- Twoja siostra też jest taka ładna? - siatkarz znowu zaczął się uśmiechać zalotnie.
- Daruj sobie - fuknęłam, strzepnęłam jego rękę i z impetem wyszłam z szatni.
- Zbyszek, chyba twój wewnętrzny czar jakoś przygasł - usłyszałam śmiech zza drzwi.
- Och, zamknij się - warknął brunet.
Poddenerwowana wróciłam na halę i widząc, że Angela jeszcze rozmawia z trenerem, przysiadłam na ławeczce i wyciągnęłam podręcznik z fizy z zamiarem nauczenia się czegoś na jutrzejszy sprawdzian. Nigdy jakoś nie byłam kujonem, a wręcz przeciwnie - jechałam prawie na samych dwójach i trójach. Jedynie z języków obcych mogłam pochwalić się znakomitymi ocenami. W tym roku trzeba było jednak zdać maturę, więc musiałam się trochę wziąć za siebie. Rozłożyłam książkę na kolanach i zaczęłam śledzić tekst, robiąc co jakiś czas notatki na oddzielnej kartce.
Katem oka widziałam, jak siatkarze weszli na boisko i zaczęli kontynuować trening. Angelika, wniebowzięta, latała dookoła, cykając im fotki i czasami obgadywała coś z Ruszczykiem. Podniosłam wzrok, znudzona nauką i przypatrywałam się kolejno siatkarzom. Nie rozumiałam jaki jest sens codziennego wyciskania z siebie siódmych potów i wykańczania organizmu fizycznie. Ale kto co lubi - jak to mówią. Kiedy mój wzrok spoczął na brunecie, który wcześniej zagrodził mi wyjście z szatni, zauważyłam, że ten cały czas się mi przygląda uśmiechając się ciągle w ten sam sposób i w tym momencie puściło do mnie oko. Przewróciłam oczami i wróciłam do tekstu i zadań. Nie powiem, że brunet nie był przystojny, bo był, nawet bardzo, ale z daleka było widać, że to podrywacz, i że na pewno nie jedną już laskę zbajerował, a potem wyrzucił, jak stare skarpetki. Po kilku minutach poczułam, jak ktoś siada obok mnie. Bez podnoszenia wzroku wiedziałam kto to taki.
- Fizyka... - przybliżył mi twarz do ucha. - Jeżeli jedno ciało działa na drugie ciało... - szepnął, a potem zarzucił mi ramię na plecy. - To drugie ciało powinno działaś na to pierwsze...
- Zabieraj to łapsko - fuknęłam i strzepnęłam jego rękę ze swoich ramion. Nie ma to jak podryw na zasady dynamiki... - wywróciłam oczami.
- Lubię takie zadziorne - uśmiechnął się drwiąco i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Łapy przy sobie koleś!
Zgromiłam go wzrokiem.
- Spieprzaj stąd - warknęłam.
Wstał z miejsca.
- Jeszcze zatęsknisz - rzucił, znowu się uśmiechnął i odszedł w swoją stronę
- Palant - prychnęłam pod nosem. Co to miało w ogóle być?
Odłożyłam podręcznik z powrotem do torby i podeszłam do Angeliki.
- Długo jeszcze? - jęknęłam.
- Tak. Zajmij się czymś...
- No ale czym? - Czy ona nie rozumie, że tu nie ma co robić?
- Nie wiem - wywróciłam oczami. - O patrz. Widzisz tam? - zapytała, wskazując na oddalony punkt.
- Co? Tego chłopaka bazgrzącego coś na butelkach?
Angela zgromiła mnie wzrokiem.
- To jest Sebastian Kowal. Syn trenera. Pracuje tu jako jego asystent, a teraz podpisuję butelki na jutrzejszy trening. Idź do niego.
- Po jaką cholerę?
- No idź. Zapoznaj się, pogadaj, pomóż mu.
- To ja już chyba wolę się nudzić...
- No idź - Angela popchnęła mnie w tamtą stronę.
Dobra idę. Może być śmiesznie - pomyślałam i podeszłam do rudowłosego chłopaka, wyglądającego na około 16 lat.
- Cześć - przywitałam się, siadając obok niego. - Julka jestem.
- Sebo - podaliśmy sobie dłonie.
- Nie nudzi cię takie bazgrolenie?
- Ojciec każe, ja robię - wzruszył ramionami. - Przyzwyczaiłem się.
- Aha - przez chwilę zastanawiałam się co powiedzieć. - Przeszkadzam ci?
- Trochę.
- To może ja pójdę - oznajmiłam, wstając.
- Jak sobie chcesz - bąknął i wrócił do podpisywania butelek.
Zdezorientowana wróciłam do siostry i usiadłam obok niej.
- Powiedz mi, co ja tutaj robię? - zapytałam, patrząc w stronę siatkarzy, którzy właśnie mieli kilkominutową przerwę.
Brunet oczywiście nie mógł nie spojrzeń w moją stronę i nie uśmiechnąć się szelmowsko. Pokazałam mu środkowy palec, a ten przejechał językiem po wargach. Po raz któryś tam dzisiaj, wywróciłam oczami.
- A bo ja wiem - Angela wzruszyła ramionami. - Wiem, że dla mnie to jest raj na ziemi - westchnęła i posłała siatkarzom rozmarzone spojrzenie. Co ona w nich takiego widzi? Dobra, niektórzy są nawet przystojni, ale NIEKTÓRZY! Po za tym są jak wszyscy inni faceci, a ja przebywam z przedstawicielami tej płci wystarczająco dużo, żeby wiele się o nich dowiedzieć.
Trening trwał jeszcze pół godziny, a ja spędziłam ten czas na odrabianiu lekcji i przeglądaniu notatek z fizyki. W końcu usłyszałam tak upragnione: ''Zbieramy się młoda''. Starając się nie spoglądać na napalonego bruneta, podreptałam z Angelą do wyjścia.

___________________________________________________________________
Łapcie pierwszy rozdział. Po wielu poprawach, usuwaniach, dodawaniach, przekręcaniach, w końcu powstał :D Ja tam jestem z niego całkiem zadowolona, może nie ma tak dużo siatkarzy, ale jak sam tytuł wskazuję - To dopiero początek!
Komentujcie, tylko szczerze :)
Pozdrawiam i zapraszam na mój drugi blog: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com/

9 komentarzy:

  1. Świetnie! Zibi - amant... :) Będzie ciekawie. Wierzę w to! Czekam na więcej..

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę się naczytać o Zibim - kobieciarzu i nigdy mi się to nie znudzi! Najbardziej kocham go w takiej roli i tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbyszek nigdy mi się znudzi, a raczej czytanie o nim, mimo, że osobiście kibicuję Skrze, ale siatkówka jest sportem wyjątkowym i jak się nad tym dłużej zastanowię, to każdy zawodnik z naszej kadry, jest moim ulubionym :D a z niedzielnego meczu Skry z Resovią mam sporo jego zdjęć i to takich, że głowa mała ^^opowiadanie zapowiada się super :) czekam na więcej!
    pozdrawiam i zapraszam do siebie
    volleyball-always-in-my-head.blogspot.com
    In my head :*

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jeżeli jedno ciało działa na drugie ciało... " - no odleciałam haha :D Boskie!
    fajny blog, ciekawie się zapowiada :) postać Zibiego - mam wrażenie, że trafiona w dziesiątke :D będę wdzięczna za informacje o nowych postach :)
    I zapraszam do siebie :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobree to jest :D
    Czekam na dalsze części (oby pojawiały się często) ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to bym od razu na niego poleciała *.* heh fajne to fajne. Tak inaczej, bo główna bohaterka to nie jest jakaś miłośniczka siatkówki, czy coś, a nawet jej nie lubi. Czekam na więcej :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha Zibi <3 Coś czuję, że będę tu zaglądać częściej. Szybko dodawaj następny, bo już się nie mogę doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyczuwam świetny blog, bo Resovia :D
    Ja chcę więcej! Świetnie piszesz, tak lekko...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak myślałam, że wciągnę się w to opowiadania jak tylko zapoznałam się z zakładką "bohaterowie". Rewelacje powiesz szczerze :D Wydaje mi się, że Juleczka z upływem czasu przekona się do siatkówki i do siatkarzy :)

    OdpowiedzUsuń